<eng below> Aranyaprathet / Poipet to najpopularniejsze przejście graniczne z Kambodżą. Ale także okraszone wieloma problemami. Ze stacji Hualampong w Bangkoku pociąg do Aranyaprathet wyjeżdża o 5.55 (koszt 48 bahtów/1os). Robimy szybkie zakupy w pobliskim 7/11 i wsiadamy. Po kilkunastu minutach okazuje się, że z głodu na pewno nie zginiemy i zakupy były zbędne. Co chwila pojawia się nowy sprzedawca oferujący najznakomitsze specjały kuchni tajskiej - od przekąsek, owoców po wartościowe dania obiadowe. Przez okna obserwujemy wschód słońca nad Bangkokiem, wieżowce, slumsy, mieszkańców rozpoczynających dzień. Bangkok długo nie chce nas wypuścić. W końcu pojawiają się mniejsze osady oraz pola ryżowe.
Aranyaprathet / Poipet, przejście graniczne Tajlandii z Kambodżą |
Po prawie 7h docieramy do Aranyaprathet -niewielkiej miejscowości tuż przy granicy z Kambodżą. Wysiadamy z pociągu i od razu atakują nas kierowcy oferujący przewóz do samej granicy. Wybieramy najtańszą opcję za 10 bahtów od osoby i po chwili lądujemy na czymś co przypomina pakę do przewozu zwierząt gospodarskich razem z ponad 20 innymi osobami. Jest ciasno. Damian zmieścił się tylko jedną nogą. Dla porównania tuk tuk 100 bahtów. Po 15 minutach jesteśmy na miejscu. Rozpoczynamy nasze zmagania na granicy.
Idziemy prosto przed siebie nie zwracając uwagi na podstępnych naganiaczy. Po stronie tajskiej czeka nas jeszcze kontrola paszportowa. Znajduje się ona po lewej stronie. Poznajemy ją po długiej kolejce turystów.
Żegnaj Tajlandio. Witaj Kambodżo!
Jesteśmy po drugiej stronie. Szybka ocena sytuacji. Musimy wyrobić wizy Kambodży. Ignorujemy kolejnych naciągaczy, wrażenia nie robią nawet Ci w mundurach. Odnajdujemy właściwy budynek. Wypełniamy formularze, dołączamy zdjęcia i podchodzimy do okienka. Koszt wizy to 30$. Po chwili panowie z okienka próbują nam wmówić, że wiza kosztuje 30$+100 bahtów i pokazują nam tabliczkę gdzie jest to wyraźnie napisane. Grzecznie odmawiamy zapłaty obawiając się czy przyjmą wnioski. Przyjęte. Za nami ta sama akcja. Co niektórzy w obawie przed odrzuceniem wniosku zapłacili. Swoją drogą naciągacze stosują coraz to lepsze praktyki aby wyciągnąć od turystów pieniądze. Pokonujemy kolejne 200m pieszo i wypełniamy kolejny formularz. Teraz czas na kambodżańską kontrolę paszportową. Przy okienku robimy zdjęcie, odciskamy wszystkie palce i widzimy, że obok można było przejść bez długiej kolejki, ale płacąc łapówkę.
Szczęśliwi udajemy się w poszukiwaniu transportu do Siem Reap oddalonego o jakieś 150km od granicy w Poipet. Okazuje się, że jest darmowy transport do miejsca gdzie podstawione są busy jadące właśnie w tym kierunku. Razem z kilkoma innymi osobami decydujemy się wsiąść. Naszą uwagę skupia jeszcze mała dziewczynka prosząca o jałmużnę "Give me one dollar". To wyrażenie słyszeliśmy jeszcze dziesiątki razy podczas całego pobytu w Kambodży. Zdanie, które zmusza do refleksji. Dla nas 1 dolar to niewielki gest, dla nich często możliwość przeżycia kolejnego dnia. Ale jak wybrać tych, którzy najbardziej potrzebują ? Dawać czy nie ? Pozostaje zwolennikiem teorii wędki i ryby. Daje wędkę, której często obdarowywani nie chcą, nie potrzebują.
Jedziemy darmowym klimatyzowanym busem około 10 minut. Niczego nieświadomi obserwujemy przy okazji innych podróżnych, którzy nie zdecydowali się na podobny krok. Chwilę później uświadamiamy sobie, że właśnie daliśmy się naciągnąć. Przywieziono nas do miejsca, gdzie odjeżdżają busy i taxówki tylko jednej firmy, bez możliwości negocjacji cen. Krótki rekonesans okolicy - jesteśmy na wygwizdowiu, gdzie psy du…. szczekają. Nie było odwrotu, kupiliśmy bilety (10$/1os.) i ruszyliśmy w kierunku Siem Reap. Później dowiedzieliśmy się, że tę trasę można było pokonać zwykłym autobusem za połowę ceny, wystarczyło jedynie udać się do centrum Poipet. Co prawda spacer ten może być okraszony kolejnymi upartymi naciągaczami.
Jesteśmy w Siem Reap. Z plecakami na plecach przemierzamy centrum w poszukiwaniu dobrej knajpki z jedzeniem. Zajadamy się kurczakiem z warzywami i pijemy zimne piwo. Dzień pierwszy dobiega końca.
Zapraszam do Galerii zdjęć poniżej:
<ENG>
<ENG>
Aranyaprathet / Poipet is the most popular border checkpoint with Cambodia, but it also shows many problems. From the Hualampong train station in Bangkok, the train to Aranyaprathet leaves at 5:55 (price: 48 bath per person). We do quick shipping at the nearby 7/11 and get on. After several minutes, it turns out that we will not starve to death and the shopping was unnecessary, because there are many sellers offering the best Thai specialties – from snacks, fruits to valuable dinners. Through the window, we observe the sunrise over Bangkok, skyscrapers, slums, residents, who start their day. Bangkok does not want to let us for a long-time. Finally, we see smaller villages and rice fields.
After almost 7 hours, we reach Aranyaprathe – a small village near the border with Cambodia. We get off the train and drivers offering transport to the border immediately attack us. We choose the cheapest option for 10 baht per person and in a moment we land on something what looks like a vehicle to transport livestock along with more than 20 people. There is little space. Damian has one only leg inside this mean of transport. For comparison, a tuk-tuk costs 100 bath. After 15 minutes we are on the spot. Now, we begin our struggles at the border.
We go straight ahead, ignoring the insidious taskmasters. On the Thai side, we have the passport control. It is located on the left side. It is not any problem to find it, because there is always a long queue of tourists.
Goodbye Thailand. Welcome Cambodia! We are on the other side. A quick assessment of the situation. We need to make a visa in Cambodia. We ignore the next taskmasters, even those in uniforms. We find the right building. We fill the form, add photos and approach the window. The cost of a visa is 30 dollars. After a moment, gentlemen behind the window try to convince us that the visa costs 30 dollars + 100 baht and show us the plate with a clear note about it. We politely refuse to pay fearing that our application will not be accepted. Behind us, there is the same situation. Some people in fear of rejection of their application paid the extra money. By the way, taskmasters use better and better practices in order to draw money from tourists. We go 200 meters on foot and fill the next form. Now it is time for the Cambodia passport control. Near a window we take a picture, importin all fingers and see that we could go without a long queue by paying a bribe.
Finally, we search the transportation to Siem Reap located about 150 km from the border in Poipet. It turns out that there is a free transport to the place with buses going directly to this direction. Together with a few other people, we decide to get in. Our attention is focused by a small girl asking for alms “Give me one dollar”. We heard this expression dozens of time during our stay in Cambodia. This sentence forces us to reflect. For us, 1 dollar is a small gesture, but for them it is often an opportunity to survive another day. However, how to select those, who are most in need? Give or not give the alms? I am a supporter of the theory of rod and fish. I give the rod, but local people would like to get the fish.
We travel by a free air-conditioned bus for about 10 minutes. Unware of the situation, we observe during the travel other travelers, who did not decide on a similar step. Moments later, we realize that have been cheated. The bus left us in a place with buses and taxis only from one company without the possibility to negotiate prices. A short reconnaissance of the area – we are in an asshole of the world. There was not turning back. We bought tickets (10 dollars per person) and drive towards Siem Reap. Later we found out that this route could be passed via an ordinary bus for half the price from the center of Poipet. It is true that such a walk can be full of other tricksters. We are in Siem Reap. With backpacks on the back we search a good pub with food. We eat chicken with vegetables and drink a cool beer. The first day ends.
You like the post of photos? Leave a comment. Pass it on. I would be grateful ☺ JW
We invite you to the photo gallery below:
piwo kambodżańskie |
Aranyaprathet / Poipet, przejście graniczne Tajlandii z Kambodżą |
Aranyaprathet / Poipet, przejście graniczne Tajlandii z Kambodżą |
droga do Siem Reap |
droga do Siem Reap |
<ENG> You like the post of photos? Leave a comment. Pass it on. I would be grateful ☺ JW
Te detale nad bramą zwiastującą granicę są piękne i przyciągają wzrok! W Azji nigdy nie byłam, jednak patrząc na takie zdjęcia chętnie kiedyś bym się tam wybrała. Co prawda moim marzeniem jest Japonia, jednak taka dzika część kontynentu też byłaby całkiem niezłym wyzwaniem. Nie mam jednak pojęcia kiedy moja stopa postanie na azjatyckiej ziemi ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Tak detale są piękne i nawiązują do Angkor :) Kinga koniecznie daj znać jesli będziesz planować podróż !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)